A teraz jednak schodząc na ziemię, z tą suszarką to był żart, tak naprawdę nigdy jej nie wykorzystałam podczas żadnej stylizacji włosów, chociaż może to błąd? Bo gdyby kiedyś jakaś klamra przypadkiem została w moich włosach, to może na ulicy ktoś by pomyślał, że czesał mnie dziś jakiś wybitny stylista fryzur? Kto wie? Jednak wolę tego nie sprawdzać tylko przejść do recenzji dość ciekawych produktów marki Paul Mitchell, którą miałam okazje poznać podczas warsztatów Beauty by Bloggers.
Pierwszym produktem firmy Paul Mitchell, jaki użyłam, to był lakier do włosów (zapomniałam go umieścić na poniższych zdjęciach, dlatego też zachęcam do zerknięcia TU jako on wygląda). Jak już kiedyś wspominałam, lakier do włosów to kosmetyk, po jaki zwyczajnie nie sięgam, bo go nie lubię. Z racji tego, że jednak trafił w moje ręce, to postanowiłam go wypróbować. Po pierwszych testach muszę przyznać, że jest to produkt mocno utrwalający. Włosy po jego zastosowaniu nie mają szans drgnąć, są tak sztywne, że sięgnięcie po szczotkę do włosów nie wchodzi w grę, bo mogłoby zakończyć się tragicznie. Możliwe, że nie mam wyczucia w jego rozpylaniu, więc może dlatego taki poklejony efekt uzyskuje (nie wiem). Nie mniej jednak informuję, że należy z nim uważać.
Wiem, że suchy szampon ma służyć do odświeżania fryzury, ale ja go nigdy nie używam w tym celu. Zawsze sięgam po ten produkt tylko po to, by nadać włosom ładniejszego zapachu. Dlaczego? Odpowiedź jest banalna, zwyczajnie myje włosy codziennie (taki mam nawyk i nie potrafię tego zmienić). Zresztą nie szkodzi im to chyba wcale, bo rosną jak szalone, więc też nie widzę powodu do zmian. Wracając jednak do suchego szamponu marki Paul Mitchell w roli mgiełki do włosów, która ma za zadanie, nadawać włosom ładniejszy zapach sprawdza się genialnie! Bo po jego użyciu włosy naprawdę ładnie pachną.
Ostanie produkty marki Paul Mitchell, o jakich chciałam Wam dziś wspomnieć to szampon i odżywa do włosów. Nad takimi kosmetykami nie lubię się rozwodzić długo, ale jednak dziś zrobię mały wyjątek, bo jednak zasługują na chwilę uwagi. Otóż te dwa produkty, niby pozorne i zwykłe, bo do codziennego użytku potrafiły mnie zaskoczyć, lecz nie zapachem, bo okazał się być podobny do tego wyżej opisanego suchego szamponu, lecz działaniem.
Oczyszczenie włosów tylko szamponem też by zupełności wystarczyło, aby wyglądały dobrze, ale dla uzyskaniu lepszego rezultatu myślę, że warto pokusić się po użycie zestawu. Jak nigdy nie wierzyłam w jakieś dodatkowe właściwości szamponu, to tak po użyciu tego moje zdanie się zmieniło, bo faktycznie ten szampon nie tylko oczyszcza włosy. Jego niesamowite działanie to zapewne zasługa silikonów, lecz mi to nie przeszkadza, bo dla mnie już od dłuższego czasu liczy się efekt po użyciu danych kosmetyków niżeli ich skład.
Po zastosowaniu szamponu w duecie z odżywką włosy wyglądają naprawdę świetnie, różnica jest zauważalna (przynajmniej ja ją dostrzegłam). Nie wiem jak z przetłuszczaniem, nie mam pojęcia, czy te produkty je przyspieszają, czy też przeciwnie, bo jak już wyżej wspomniałam, włosy myje bardzo systematycznie, ale jedno wiem na pewno, po ich zastosowaniu włosy się nie puszą. Bardzo polubiłam te kosmetyki, bo nie zauważyłam, aby ich brak naturalności szkodziły moim włosom.
Nie spowodowały u mnie łupieżu, nie obciążyły włosów a wręcz je odpowiednio „dociążyły” (mam nadzieje, że domyślacie się, co takiego mam na myśli). Zawsze po ich użyciu wyglądały zwyczajnie dobrze, czyli zdrowo. Moje włosy nie są zbyt wymagające, ale też z nie wszystkimi się produktami lubią, z tymi było jednak wszystko w porządku, bo zawarły (nazwijmy to) „przyjaźń”. Trudno mi powiedzieć czy sprawdziłyby się u osób z farbowanymi włosami, bo sama mam naturalne, ale myślę, że też zapewniłyby im dobrą pielęgnację. Jak dla mnie to produkty warte zainteresowania i wypróbowania.
Koniecznie dajcie znać czy znacie markę Paul Mitchell? Napiszcie, który produkt najchętniej byście przetestowali.