poniedziałek, maja 28, 2018

Tego zastosowania suszarki do bielizny nie znaliście!

Jak każda kobieta lubię wyglądać dobrze. Chce, aby moja skóra, włosy i paznokcie wyglądały każdego dnia ładnie. Nie lubię natomiast tracić zbyt dużo czasu na podstawowe zabiegi pielęgnacyjne. Stylizacja włosów zawsze była dla mnie nie lada problemem. Często rezygnowałam nawet z prostowania włosów, ale do czasu, gdy poznałam sposób na to, jak sobie ułatwić tę czynność a dokładniej, gdy odkryłam innowacyjne zastosowanie suszarki do bielizny!


To tak oczywiste a dopiero niedawno wpadłam na ten pomysł. Tyle lat a ja dopiero teraz odkryłam, że ta karuzela na bieliznę może mi pomagać nie tylko w suszeniu skarpetek, które tak notorycznie znikają z pralki, ale też w prostowaniu i niebanalnych stylizacjach włosów, bo ona moi drodzy potrafi zastąpić więcej niż pięć dłoni! Nieprawdopodobne?! A jednak prawdziwe (zobaczycie poniżej)!


A teraz jednak schodząc na ziemię, z tą suszarką to był żart, tak naprawdę nigdy jej nie wykorzystałam podczas żadnej stylizacji włosów, chociaż może to błąd? Bo gdyby kiedyś jakaś klamra przypadkiem została w moich włosach, to może na ulicy ktoś by pomyślał, że czesał mnie dziś jakiś wybitny stylista fryzur? Kto wie? Jednak wolę tego nie sprawdzać tylko przejść do recenzji dość ciekawych produktów marki Paul Mitchell, którą miałam okazje poznać podczas warsztatów Beauty by Bloggers.


Pierwszym produktem firmy Paul Mitchell, jaki użyłam, to był lakier do włosów (zapomniałam go umieścić na poniższych zdjęciach, dlatego też zachęcam do zerknięcia TU jako on wygląda). Jak już kiedyś wspominałam, lakier do włosów to kosmetyk, po jaki zwyczajnie nie sięgam, bo go nie lubię. Z racji tego, że jednak trafił w moje ręce, to postanowiłam go wypróbować. Po pierwszych testach muszę przyznać, że jest to produkt mocno utrwalający. Włosy po jego zastosowaniu nie mają szans drgnąć, są tak sztywne, że sięgnięcie po szczotkę do włosów nie wchodzi w grę, bo mogłoby zakończyć się tragicznie. Możliwe, że nie mam wyczucia w jego rozpylaniu, więc może dlatego taki poklejony efekt uzyskuje (nie wiem). Nie mniej jednak informuję, że należy z nim uważać.


Wiem, że suchy szampon ma służyć do odświeżania fryzury, ale ja go nigdy nie używam w tym celu. Zawsze sięgam po ten produkt tylko po to, by nadać włosom ładniejszego zapachu. Dlaczego? Odpowiedź jest banalna, zwyczajnie myje włosy codziennie (taki mam nawyk i nie potrafię tego zmienić). Zresztą nie szkodzi im to chyba wcale, bo rosną jak szalone, więc też nie widzę powodu do zmian. Wracając jednak do suchego szamponu marki Paul Mitchell w roli mgiełki do włosów, która ma za zadanie, nadawać włosom ładniejszy zapach sprawdza się genialnie! Bo po jego użyciu włosy naprawdę ładnie pachną.


Ostanie produkty marki Paul Mitchell, o jakich chciałam Wam dziś wspomnieć to szampon i odżywa do włosów. Nad takimi kosmetykami nie lubię się rozwodzić długo, ale jednak dziś zrobię mały wyjątek, bo jednak zasługują na chwilę uwagi. Otóż te dwa produkty, niby pozorne i zwykłe, bo do codziennego użytku potrafiły mnie zaskoczyć, lecz nie zapachem, bo okazał się być podobny do tego wyżej opisanego suchego szamponu, lecz działaniem.

 
 Samego szamponu podczas pierwszego testu użyłam do usunięcia lakieru do włosów i naprawdę byłam zdziwiona, że świetnie poradził sobie z tym zadaniem. Z reguły szampony głęboko oczyszczające sprawiały, że moje włosy, były sztywne i matowe, tutaj sytuacje miała się całkowicie inaczej bo zaskakiwały błyszczeniem i sprężystością. Dodatkowe użycie odżywki po umyciu włosów tylko spotęgowało ten efekt i sprawiało, że włosy stały się jeszcze bardziej nawilżone.


Oczyszczenie włosów tylko szamponem też by zupełności wystarczyło, aby wyglądały dobrze, ale dla uzyskaniu lepszego rezultatu myślę, że warto pokusić się po użycie zestawu. Jak nigdy nie wierzyłam w jakieś dodatkowe właściwości szamponu, to tak po użyciu tego moje zdanie się zmieniło, bo faktycznie ten szampon nie tylko oczyszcza włosy. Jego niesamowite działanie to zapewne zasługa silikonów, lecz mi to nie przeszkadza, bo dla mnie już od dłuższego czasu liczy się efekt po użyciu danych kosmetyków niżeli ich skład.


Po zastosowaniu szamponu w duecie z odżywką włosy wyglądają naprawdę świetnie, różnica jest zauważalna (przynajmniej ja ją dostrzegłam). Nie wiem jak z przetłuszczaniem, nie mam pojęcia, czy te produkty je przyspieszają, czy też przeciwnie, bo jak już wyżej wspomniałam, włosy myje bardzo systematycznie, ale jedno wiem na pewno, po ich zastosowaniu włosy się nie puszą. Bardzo polubiłam te kosmetyki, bo nie zauważyłam, aby ich brak naturalności szkodziły moim włosom.


Nie spowodowały u mnie łupieżu, nie obciążyły włosów a wręcz je odpowiednio „dociążyły” (mam nadzieje, że domyślacie się, co takiego mam na myśli). Zawsze po ich użyciu wyglądały zwyczajnie dobrze, czyli zdrowo. Moje włosy nie są zbyt wymagające, ale też z nie wszystkimi się produktami lubią, z tymi było jednak wszystko w porządku, bo zawarły (nazwijmy to) „przyjaźń”. Trudno mi powiedzieć czy sprawdziłyby się u osób z farbowanymi włosami, bo sama mam naturalne, ale myślę, że też zapewniłyby im dobrą pielęgnację. Jak dla mnie to produkty warte zainteresowania i wypróbowania.


Koniecznie dajcie znać czy znacie markę Paul Mitchell? Napiszcie, który produkt najchętniej byście przetestowali.

piątek, maja 25, 2018

#OCH, opowiem Ci historie 26 latki z okolic Łomży

Jak możecie się domyślać po tytule, dziś nie przeczytacie nowego kosmetycznego wpisu na moim blogu, ani też nie dowiecie się, gdzie byłam w ostatnim czasie, tylko poznacie historie pewnej kobiety, która prowadzi bloga enestelia.pl już od ponad 3 lat. Zastanawia Was pewnie, dlaczego taki post postanowiłam zamieścić, odpowiedź jest prosta, stało się tak, bo przyłączyłam się do majowej akcji blogowej #OCH czyli Opowiem Ci Historie zorganizowanej przez Ingę, która ma na celu pozwolić poznać naszym czytelnikom i nam samym ciekawe osoby z blogosfery. Natalię, która pisze na swoim blogu o urodzie, kosmetykach i szeroko pojętym pięknie życia nie udało mi się jeszcze nigdy spotkać w realnym świecie, lecz mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Niedawno zadałam jej kilka pytań, aby się o niej coś więcej dowiedzieć, bo dotychczas wiedziałam tylko to, że pochodzi z Podlasia i lubi kosmetyki. Jeśli jesteście ciekawi, jak Natalia odpowiedziała na 10 nie do końca prywatnych pytań, przygotowanych przeze mnie koniecznie czytajcie dalej!


1. Czy zdarzyło Ci się kiedyś spróbować jakiegoś kosmetyku?

Hmmm... Zawsze „zjadam” balsamy do ust – niektóre są naprawdę słodkie. 😊 Poza tym chyba nigdy nie próbowałam żadnego innego kosmetyku, chociaż niektóre pachną niezwykle smakowicie i wyglądają jak jakiś deser. Na szczęście udaje mi się powstrzymać. 😃

2. Czemu tak chętnie zamawiasz pudełka pełne kosmetyków typu Shinybox?

Bardzo lubię niespodzianki i to główny powód. Lubię ten moment kiedy kurier wręcza mi paczkę, a ja otwieram zupełnie nieświadoma tego, co znajdę w środku. Owszem, nie zawsze zawartość pudełka mi się podoba, raz jest lepiej, a raz gorzej, ale samo rozpakowywanie i zaciekawienie co tym razem będzie w środku daje mi mnóstwo radości.

3. Kupowanie produktów, z jakiej kategorii sprawia Ci najwięcej radości?

Szczególnie lubię kupować kosmetyki do makijażu, a zwłaszcza rozświetlacze, które uwielbiam i nie umiem bez nich żyć. Gdyby nie resztki zdrowego rozsądku, które jeszcze w sobie mam to pewnie za każdym razem wracałabym ze sklepu z nowym egzemplarzem. Podobnie sprawa ma się z bronzerami, pudrami i pomadkami - ogólnie lubię wszystkie kosmetyki do makijażu. Pielęgnacja już mnie tak nie jara - kupuję i używam, bo tak trzeba. 😊

4. Czy skasowałaś kiedyś jakiś post na blogu? Jeśli tak to dlaczego?

Kiedyś coś mnie podkusiło i usunęłam kilkanaście pierwszych wpisów z bloga. Głównym powodem były fatalne zdjęcia, które robiłam kalkulatorem i trzeba było dobrze wytężyć wzrok, aby dopatrzeć się co dane zdjęcie przedstawia. Teraz trochę tego żałuję i na pewno już nigdy nie usunę żadnego wpisu.

5. Co Ci daje szczęście a co siłę?

Szczęście daje mi moja rodzina i przyjaciele. Osoby, na których mogę polegać i wiem, że zawsze będą przy mnie i wesprą w każdej sytuacji. Świadomość, że ich mam daje mi nie tylko szczęście, ale również siłę, bo wiem, że nie jestem sama i jeśli stanie się coś złego to razem przez to przejdziemy i skopiemy problemom tyłek.

6. Dokończ zdanie:

Najtrudniejsze w prowadzeniu bloga było/nadal jest dla Ciebie...

… regularność w pisaniu postów. To mój najsłabszy punkt, a ostatnio to już w ogóle zaniedbałam bloga i wpisy pojawiają się raz na ruski rok. Podziwiam blogerów, którzy postanawiają, że na blogu maja pojawiać się posty 2-3 razy w tygodniu i choćby się waliło i paliło to tak jest. Ja tak nie umiem i ubolewam nad tym strasznie, bo chciałabym aby wpisy u mnie pojawiały się regularnie.

7. Zauważyłam na Instagram że lubisz kwiaty, zdradź, jakie najbardziej.

O tak, uwielbiam kwiaty. Szczególną miłością darzę tulipany - są najpiękniejsze i żałuję, że nie mogę ich mieć przez cały rok.

8. Czy uważasz, że prowadzenie bloga niesie za sobą wiele wyrzeczeń?

Nie uważam tak. Blog to dla mnie przede wszystkim hobby i robię to dla przyjemności. Owszem, na prowadzenie bloga potrzeba sporo czasu i cierpliwości ale nie nazwałabym tego wyrzeczeniem. Ja to po prostu lubię, a jak coś się lubi to zawsze się znajdzie na to czas i chęci.

9. Czytasz posty przed publikacją?

Zawsze! I to kilka razy! Co najlepsze, za każdym razem znajduję w treści coś, co trzeba poprawić. Nie mogłabym opublikować wpisu bez uprzedniego sprawdzenia czy na pewno wszystko jest ok.

10. Wakacje od bloga czy wakacje z blogiem co wybierasz?

Hmmm myślę, że czasem warto zrobić sobie wakacje bez bloga, aby nabrać dystansu do pewnych spraw, naładować baterie i napełnić głowę nowymi pomysłami odnośnie bloga. Każdy czasem potrzebuje przerwy, aby wrócić ze świeżą energią.

A moją historie przeczytacie tutaj: LINK DO WPISU

Dajcie znać w komentarzach czy odwiedzacie bloga Natalii.

Zapraszam też do pozostałych uczestniczek akcji: Annny - AnywayAna, Joanny - Nienałtowska blog, Emilii - Uroda wg Blondynki, Ingi - Like a porcelain doll,  Kingi - Blond blog, Magdy - Mazgoo, Parycji - Beautypediapatt.pl oraz Sabiny - Okiem Marzycielki

środa, maja 23, 2018

Spotkanie blogerek tym razem nie w kawiarni!

W sieci jest mnóstwo różnych wpisów na temat spotkań blogerek. Sama brałam udział w wielu i nie zawsze było tak samo, jedne spotkania były naprawdę świetne inne już nie koniecznie. Wielu ludzi więc i tyle samo opinii na temat tego, czy warto uczestniczyć w takich spotkaniach. 


Moje podejście od lat się nie zmieniło, nadal lubię brać udział w tego typu wydarzeniach. Wiecie dlaczego? Bo uwielbiam spotykać się ludźmi. Budowanie dobrych relacji, przyjaźń tak naprawdę może istnieć poprzez internet, ale nigdy nie będzie takie samo, jak w realnym świecie. 


Uwielbiam wychodzić z domu, kocham kawę, więc nie zaskoczę Was tym, że bardzo lubię odwiedzać kawiarnie. Spotkania blogerek, w jakich miałam okazje uczestniczyć, przeważnie odbywały się właśnie w takich miejscach, dlatego też je tak bardzo polubiłam.


Ostatnio kolejny raz już wzięłam udział w tego typu wydarzeniu, zorganizowanym przez Kamilę oraz Agatę, ale tym razem w nietypowym lokalu, bo karczmie. Nie wiem jak Wy, ale ja nie przepadam za tego typu miejscami, dosłownie nieliczne jadłodajnie/restauracje mi się podobają. Jak było tym razem, dowiecie się później. 


Teraz zdradzę Wam, czym różniło się to spotkanie od innych. Okazało się być nietypowe, bo podczas niego odwiedzili nas przedstawiciele trzech firm, a nie jak to bywało dotychczas maksymalnie dwoje. 


Wystąpienie Pani  Ewy Trzcińskiej współwłaścicielki firmy Majru uważam za najlepsze, bo był to wykład połączony z warsztatem tworzenia kosmetyków, podczas jakiego każdy z nas miał okazje stworzyć swój własny antyperspirant. 


Jeżeli kiedyś uczestniczyliście w spotkaniu blogerek w Nowym Sączu to pewnie wiecie, że te trwają bardzo długo, co jest ich niepowtarzalną zaletą, bo wtedy istnieje możliwość tak naprawdę porozmawiania praktycznie z każdym przynajmniej przez chwilę.


Całe spotkanie rozpoczęło się o 12, a zakończyło chwilę przed 18, co oznacza, że towarzystwo i atmosfera podczas spotkania była świetna! Do miejsca, czyli karczmy się nie przekonałam, ale no cóż, niektórych rzeczy po prostu nie da się przeskoczyć.





























*Uczestniczki spotkania:

Agata: Pink Lipstick
Aldona: Goldona
Anna: Aneczka Blog
Anna Kot: Rebellious Anne
Dominika: Kosmetyczneszalenstwo.pl
Kamila: By Kamila-JK
Karolina: Beauty blog
Kornelia: Zakątek Rudej
Marzena: Turkusoowa Beauty Blog
Ola: Zielony-pokoik


Koniecznie dajcie znać czy uczestniczyliście w tego typu spotkaniu i jak się podczas niego bawiliście.

wtorek, maja 22, 2018

Spodnie marki Levi's niewarte swojej ceny?!

Marka Levi's ma swoją historię pewien czas temu ponownie zyskała sporą popularność za sprawą koszulek z klasycznym batwingiem, które zaczęli tak naprawdę nosić i promować liczni twórcy internetu (zobacz, o czym mówię: KLIK). Sam nie skusiłam się na żaden T-shirt tej firmy, bo lubię ubrania jednolite bez zbędnych nadruków. Zawsze natomiast chciałam mieć w swojej szafie przynajmniej jedną parę oryginalnych dżinsów, dlatego też trochę uległam chwilowej modzie na tę markę. Zacznijmy jednak od początku... Gdy nadszedł „boom” na markę Levi's nie chciałam mu ulec, miałam w tym czasie kupić spodnie, ale nie tej firmy, tylko konkurencyjnej, czyli Wrangler, zrezygnowałam z tego pomysłu, wtedy gdy pojawił się problem ze znalezieniem paska do tych spodni, niestety o ile męskich jest mnóstwo tak damskich tej firmy tak naprawdę garstka. Szukałam w polskich sklepach internetowych i nic, w końcu weszłam na oficjalną stronę marki Wrangler, miałam już zamiar tam zamówić te dwie rzeczy, lecz jednak płacenie z góry kartą debetową lub PayPal skutecznie mnie wtedy zniechęciło do zrobienia tam zakupów. Nie miałam wyboru, więc postanowiłam kupić spodnie marki Levi's i tym samym ulec trochę wtedy aktualnemu trendowi. Mimo, że pracowałam w tym czasie w sklepie mającym w swoim asortymencie takie dżinsy, to nie zrobiłam w nim zakupów, bo modele tam dostępne nie dość, że były tak naprawdę sporo droższe niż w sklepach online to występowały w modelach, jakie szczerze mówiąc, nie do końca mi odpowiadały. Wymarzone dżinsy postanowiłam zamówić na stronie internetowej jednego z polskich sklepów multibrandowych.


Bardzo spodobały mi się tam jeansy 710 (fason super skinny, kolor ciemnoniebieski, to dokładnie te spodnie: ZDJĘCIE), charakteryzujące się świetnym dopasowaniem i rozciągliwością, dlatego dosłownie chwile po ich obejrzeniu dodałam je do wirtualnego koszyka i je zamówiłam (zobacz jak wyglądałam w nich w rzeczywistości, kliknij tutaj: ZDJĘCIE). Spodnie wybrałam w rozmiarze 26/30 - wiem, że przy moim wzroście (152) mogłam pokusić się o krótszą nogawkę, lecz wtedy z przyzwyczajenia wybrałam długość 30 (delikatne marszczenie dżinsów nad kostką nigdy mi nie przeszkadzało). Do spodni dobrałam sobie pasek skórzany ICON (mowa o tym produkcie: ZDJĘCIE) i tu popełniłam błąd, bo wybrałam rozmiar 75, niestety nie odpowiedni, nie mogłam go poprawnie zapiąć, czyli na środkową szlufkę dlatego musiałam go wymienić na rozmiar 80. Nie nosiłam tych spodni często, a nawet powiedziałabym, że dość rzadko przez pierwsze 2 tygodnie (miałam je może w tym czasie 4-5 razy na sobie) więc siłą rzeczy nie powinno się z nimi nic stać złego, a jednak mocno się rozczarowałam. Naprawdę byłam w szoku, gdy po tak krótkim czasie zauważyłam, że coś się dzieje z nimi nie dobrego, na łączeniach i kieszonce z tyłu, materiał zaczął się wybielać i jakby pruć (nie wiem jak to dokładnie określić, zresztą sami zobaczcie tutaj: ZDJĘCIE1, ZDJĘCIE2, ZDJĘCIE3, ZDJĘCIE4, ZDJĘCIE5). Z paskiem też nie było kolorowo, zwyczajnie się rozkleił w miejscu zapinania, czyli na środku (kliknij tutaj: ZDJĘCIE1, ZDJĘCIE2). Moja reklamacja po odesłaniu produktów natychmiast została rozpatrzona pozytywnie (zobacz potwierdzenie: ZDJĘCIE1, ZDJĘCIE2). Po tym zdarzeniu bardzo się zawiodłam na marce Levi's, za odzyskane pieniądze nie kupiłam już z tej firmy spodni tylko z „sieciówki” i szczerze to mam je do dziś w stanie idealnym. Na pasek skusiłam się ponownie, wybrałam inny model i na razie jest z nim w miarę wszystko w porządku, jakością nie zaskakuje, ale i tak jest lepszy od tego pierwszego. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś kupie spodnie tej marki, bo skutecznie zostałam zniechęcona, myślę, że jeśli bym kupowała to na pewno nie model super skinny tylko skinny i raczej wybrałabym te z grubszego jeansu, może skusiłabym się na 501 (klasyki tylko w wersji damskiej oczywiście).

Koniecznie dajcie znać czy mieliście kiedyś spodnie lub akcesoria tej marki. Jeśli tak to dajcie znać czy byliście zadowoleni z ich jakości.

wtorek, maja 15, 2018

Czasem warto nie spać! Pierwsza edycja Beauty by Bloggers!

Jeden e-mail, 7 i pół godziny podróży, 6 kaw w tym jedna z potrójnym espresso tak naprawdę to wszystko sprawiło, że znalazłam się 13 maja na warsztatach Beauty by Bloggers w Sound Garden Hotel w Warszawie i świetnie się bawiłam!


Bardzo cieszę się, że oficjalne rozpoczęcie warsztatów nastąpiło godzinę po rejestracji i były 2 przerwy 15-minutowe, bo dzięki temu mogłam, zawrzeć nowe znajomości, porozmawiać na spokojnie z wieloma osobami, kochającymi to, co ja, czyli blogowanie w tym cudowną Izabellą (nareszcie to słowo chyba najlepiej opisuje wymianę naszych pierwszych zdań na żywo)!


Podczas nich spotkałam się po raz kolejny z Anią, (poznałyśmy się podczas Academy o Beauty w Chrzanowie), która wraz z Piotrem Józefczykiem włożyła ogrom pracy w organizacje tego wydarzenia.


Wzięłam udział we wszystkich warsztatach, na pierwszych firmy Chiodo, którą reprezentowała między innymi Iwona Semczuk nauczyłam się wykonywać ombre i podstawowe zdobienia na paznokciach.


Spodobało mi się tworzenie wzorków na wzornikach, dlatego chyba zacznę je malować na swoich paznokciach.


Podczas drugich marki Paese dzięki utalentowanej Joannie Dąbek, poznałam kilka sposobów na stworzenie szybkiego makijażu przy użyciu 1 kosmetyku.


W czasie trwania ostatnich, czyli trzecich, firmy Paul Mitchell prowadzonych przez dwie osoby z wielkim poczuciem humoru, czyli Łukasza Urbańskiego i Mikołaja Kiełbusa, dowiedziałam się jak radzić sobie z włosami sypkimi na codzień i co zrobić, by w krótkim czasie stworzyć z nich efektowną fryzurę.


Myślę, że poznany podczas tych warsztatów trick z użyciem suchego szamponu i lakieru do włosów kiedyś trochę zmodyfikuje (bo lakieru nie używam) i wykorzystam.


Całe spotkanie zakończyło się przed 18, czyli 2 i pół godziny przed moim planowanym powrotem do Nowego Sącza, nie wiem, kiedy ten czas zleciał tak szybko, co może oznaczać tylko jedno, że warsztaty Beauty by Bloggers były genialne!


Koniecznie dajcie znać czy uczestniczyliście kiedyś w jakiś warsztatach i jak się Wam podobały.

*Partnerami spotkania byli: Paul MitchellChiodoPRO, Paese Cosmetics

*Patronat medialny nad wydarzeniem sprawowali: Kurier Fryzjerski, TrustedCosmetics.pl, Szukam Fryzjera